Burdel z dykty
Burdel zbity z dykty opalany węglem
Wisi mu na dachu flaga europejska
Tam chodziłem często wygłaszać poezję
Różaniec na szyi żebym był ładniejszy
Brwi są przyczernione ust kolor czerwieńszy
Panie co tam były tak mnie podziwiały
Że gwałcony chłopiec dostawał peany
Że ja wrogiem ludu w domu mi mówili
Rzucali o ścianę w łeb miotłą walili
Tutaj mnie kochali tu mnie hołubili
Doceniali talent i szczerze chwalili
Cicho i w przebraniu jak szczur on przychodził
Ksiądz co mieszkał obok i pragnął mi szkodzić
Buczał i nie klaskał pierdział z ostentacją
- w Kościele są słowa nie zaś z tą kanalią!
Gromiły go dzieci moich prostytutek
- on święty ty jesteś przebrany półdupek
I go wywalały na kopach za burtę
Siadały u stóp mych pomocne i dumne
Tak mijały całe dni miesiące lata
Ruch był jak we młynie okoliczna szlachta
Namiastką rodziny alfons i szefowa
Potomstwo nierządu rodzeństwo me nowe