Żadnych ciastek /8/
Samotność we dwoje jest najgorsza; już lepiej być samą. Można żyć bez faceta. I rozdartych jak stare prześcieradło dzieci. Możesz udzielać się społecznie. Wolontariat. Praca społeczna. Kariera zawodowa albo naukowa. Twórczość wszelkiego rodzaju. Uwierz, że możesz się nauczyć wszystkiego - nawet programowania. Tym bardziej projektowania. Albo pisania chwytliwych wierszy, do których ułożysz muzykę. A wszystko nie na pustej kartce. Tabula rasa to mit. Rodzimy się z bagażem genetycznym. Nie z czystą kartą. Pamięć genetyczna. Dla niektórych dowód na istnienie reinkarnacji. Życie przed życiem. Czytałem. Są niewytłumaczalne dowody. Gdy myślę o swoich studiach i o reinkarnacji mija moja depresja. Nie wiadomo, czemu tak jest. Bo powinienem robić to, co jest moją pasją - czytać, a zamiast tego tylko piszę. Literatura rodzi się z literatury, filmów, sztuki, nie tylko z życia. Nic z życia się prócz nowego życia nie narodzi. Bo życie codzienne jest nudne. Stąd cieszą nas wszelkie wyjątki, anomalie, katastrofy, punkty przełomowe, fazy krytyczne, zmiany dobre i te złe. Lepiej, by było źle niż dobrze, ale nudno. Kochamy problemy. I te niezależne, a jak ich brak - stwarzamy sobie je sztucznie. Bo się dorośli nudzą jak dzieci. Pokolenie “X” to Piotrusie Panowie, to wieczne dzieci, wśród których są dzieci “indygo”, zazwyczaj zupełnie nieświadomi rodzice nie mają pojęcia, kogo spłodzili. Z takiego dziecka, gdy dobrze prowadzone, może wyrosnąć albo największy odkrywca i święty albo - gdy źle lub wcale nie prowadzone - największy zbrodniarz, ludobójca. Putin mógł być wielkim przywódcą. Źle wybrał. Teraz idzie w zaparte. Jak większość z nas, zwykłych poetów, za co nie dostajemy pieniędzy. Każdy wiersz podnosi PKB. Ale rząd twórców nie docenia, bo “heretycy”. A przecież Kościół toleruje tylko grzecznych, pobożnych poetów. Nie jakiś tam Herbert, Miłosz, Różewicz. Nie jakiś tam Sapkowski i z tuzin jemu podobnych. Rząd nie lubi poszukujących, wątpiących, ludzi-wahadeł, którzy dla równowagi wychylają się raz w jedną, raz w drugą stronę. Tylko czasami te wychylenia są zbyt dalekie.
Śnisz co noc lepszy świat. Czasem miewamy koszmary. Pewnej nocy zasnąłem wcześnie. Znalazłem się przed nieznajomym mężczyzną, ubranym w skórę i z czarnymi okularami. Miał lekko śniadą, właściwie delikatnie ciemną karnację. Zaczęliśmy rozmowę. Emanowała z niego jakaś mądrość. I mimo skóry, fotela jak w Pentagonie w głównej siedzibie i czarnych okularów jakaś dobroć płynęła w moją stronę. - Czy zastanawiałeś się kiedyś nad światem - pytanie dotarło do mnie po chwili ciszy. Nie takiej niezręcznej. Ciszy jak ta. Takiej, której naprawdę nam brak. Bo muzyka rodzi się w absolutnej ciszy. To była taka cisza. Poprzedzająca nie burzę, ale coś ważnego. - Szczerze mówiąc tak - odparłemm. - I do jakich wniosków doszedłeś? - Że świat jest bardzo skomplikowany. I że staje się taki codziennie bardziej. - Słusznie. Jak już dobrze wiesz - mówił, jakby znał moje myśli - coś z tym światem jest nie tak. Od dawna. Może od samego początku. Rodzisz się bez swej wiedzy, a tym bardziej zgody, wyrażonej wolną wolą. To tylko domniemana zgoda. Że ci się życie spodoba. Lecz nie każdemu się podoba - ciągnął, a ja zastanawiałem się, dokąd zmierza. - I nie dość, że nie masz żadnego wpływu na miejsce i czas narodzin ani nie wybierasz sobie rodziców, to na dobitkę w trakcie narodzin sprawiasz komuś potworny ból. Chyba, że podadzą jej znieczulenie. - przerwał i wyciągnął małe pudełko, podobne do dawnych, metalowych pudełek na tytoń. - Ale teraz jest moda na “naturalne” porody, na żywca, bez znieczulenia. To tak, jakby ci rwali naraz na żywca wszystkie zęby. I tak było kiedyś - mówiąc to wpisywał jakieś cyfry i wraz wieczko pudełka odskoczyło. Pochylił się nad hebanowym stołem, który nas dzielił. Pokazał mi wnętrze. Ujrzałem dwie pigułki. Jedna czerwona, a druga czarna. “Czerwone i czarne” - przypomniał mi się tytuł. Rouge et noir. - Teraz dam ci wybór. Bardzo prosty. Gdy wybierzesz czarną tabletkę, wszystko się skończy. Obudzisz się w swoim pokoju. I będzie jak co dzień. To samo. Zwyczajnie. Znasz to uczucie, gdy wstajesz i na myśl o kolejnym dniu ogarnia cię rozpacz. I czujesz strach. Ale zarazem, gdy masz dobry humor, podoba ci się twoja sytuacja. Wszak ukończyłeś studia. Zrobiłeś nawet doktorat - ciągnął, a ja myślałem, skąd on to wie. - Mamy swój wywiad - nagle powiedział. - Poznałeś dziewczynę, ożeniłeś się, przeprowadziłeś do innego miasta i znalazłeś pracę. Ty z doktoratem w cateringu. Ty! Który przemyślałeś niemal wszystko, a nikt ci za myślenie nie płaci. Dlatego tu jesteś. Bo chcemy dać ci pierwszy w życiu wybór. Jakiego nigdy nie miałeś. - Jeśli więc wybiorę czarną, to obudzę się i będzie, jak dawniej? - Dokładnie. Po staremu. Strefa komfortu, jak mawiają ci nawiedzeni mentorzy. - urwał i czekał, aż się odezwę. Po chwili rzekł: - Jeśli jednak wybierzesz czerwoną pigułkę, poznasz całą prawdę o tym świecie, w którym pojawiłeś się i kiedyś odejdziesz. - Nic więcej ci nie obiecuję. Mogę dać ci tylko Prawdę. Jak rzekł dawno temu pewien najmądrzejszy Nauczyciel ludzkości - prawda wyzwala. Tylko ona. Przez moment się zawahałem. Ale tylko przez moment. Widziałem jego skupiony wzrok zza okularów. Trzymał przede mną pudełko z aksamitu. Przestałem się wahać. Wyciągnąłem rękę i wziąłem czerwoną tabletkę. - Pamiętaj, że nie będzie powrotu. Zostałeś naprawdę wybrany. Ten film sprzed lat był tylko zapowiedzią. Oglądałeś go. I nie uwierzyłeś. Pomyślałeś - jeszcze jedna fantazja, fikcja. Pomyliłeś się. Wziąłem pigułkę i włożyłem do ust. Mężczyzna w skórze podał mi rżniętą, kryształową szklankę z wodą. Połknąłem. Popiłem. Wtedy otoczenie zawirowało. I obudziłem się co prawda u siebie. Lecz czułem, że coś się zmieniło. Mężczyzna mówił w przenośni. Nie umarłem. Nie zostałem po drugiej stronie snów. Wróciłem, ale tylko ciałem. Bo duchem już byłem tam, gdzie ukrywają prawdę. Ludzkości należy się nie kara. Należy się sprawiedliwość. Lecz nie ma jej bez prawdy…
***