***złote sny
co noc chodzę deptakami
nieprawdopodobnie pięknych miast...
nieznane świątynie
tramwajowe pętle
jak ta z dzieciństwa w Cichym Kąciku...
z babcią jeździmy tam nadal
nad Rudawą w tataraku siadamy
jest maj i obrus
na nim chleb i ser biały
lecz to było dawno
babcia po drugiej stronie żyje jawy...
bo szczęście jest jej rewersem
zasypiam i jest tak dobrze
w miastach tych nigdy nie byłem
I często dziewczyny nieznane spotykam
lecz zawsze w jednym śnie jedną...
i jest coś takiego między nami
że ziemskie pieszczoty
to jak najgorsze tortury
jest szczęście miłości prawdziwej
której tutaj nie znamy
czas w miejscu tam stoi
I choć miasta nie znam
ani razu nie pobłądziłem
śnią się też mieszkania znane
lecz jakby większe
zawsze z tajemniczym dodatkowym pokojem...
I tylko ten żal dobrze znany
gdy strażnik budzi na apel...