**Schody**
po jakich schodach
przyszło jej stąpać.
Myślała, że będą idealne,
świecące nowoczesnością,
sprawiające dobre wrażenie.
Jednak to błędna ideologia —
okazały się spróchniałe,
czuć było wokół smród,
deski łamały się jak zapałki,
a korniki zjadały je od środka.
Zdejmowała szpilki ze stóp,
drzazgi wbijały się boleśnie,
raniły aż do krwi,
nie pytając o zdanie.
Walca tańczyć nie można było
swobodnie,
bo stare schody
drżały jak szalone.
W oczach stolarza
widać marną nadzieję —
cichym uczynkiem nie zdoła,
to przekracza zakres
jego możliwości.
Jedynie stoi bezczynnie,
kiwając głową na prawo i lewo.
Nadeszło głębokie przemyślenie,
że jej życie
nie było solidnym murem.
Każdy, nawet drobny kopniak,
mógł się wedrzeć,
na własnych zasadach,
budować cegły,
ustalać reguły.
Tylko wmawiano jej,
że jest niepotrzebną zaprawą.
Usiadła zmęczona na schodach,
zasłoniła rękoma oczy,
powróciła znów bez zaproszenia,
wbiła się w pamięć,
zrujnowana przeszłość,
gdy nie raz łamała nogi.
Damian Moszek.