Zapadanie w nocność życia
– Wszystko gra.
Zdjął zarękawki i z wielką pieczą ułożył je w kartonowym pudelku, okulary do czytania również wyczyścił i umieścił w etui. Zasłuchany w ciszę, spokojnie rzekł:
– No, teraz mogę umierać. W całej otoczce wysokiej kultury przejdę na drugą stronę. Tak, jak kiedyś, moja buchalteria pozostaje bez skazy. Czysta jak kryształ.
Wstał i bezgłośnie otworzył szafę, z której wyjął wieszak z czarnym pokrowcem. Poszedł w kierunku sypialni, gdzie rozsunął struny i ułożył według schematu, po kolei części garderoby: Białe slipy, czarne skarpety, podkoszulek z długimi rękawami i kalesony również w kolorze bieli, śnieżna koszula i stalowy krawat, czarny garnitur z kamizelką i czarny skórzany pasek. Obok czarne wypolerowane skórzane półbuty.
Dzienną garderobę zdjął z siebie i ułożył w kostkę na nakastliku. Nagi udał się do łazienki. Nawet woda spokojnie obmywała po raz ostatni ciało mężczyzny. Po jego osuszeniu ręcznik z wielką dokładnością rozwiesił na suszarce. Ogolił się i wyczyścił szczęki, uczesał włosy i wyszedł, pozostawiając po sobie idealny porządek. W ciszy włożył przygotowane części ubrania, podszedł do stolika i na tarczy telefonu wykręcił liczby, przykładając słuchawkę do ucha zapytał:
– Halo! Czy to zakład pogrzebowy Melancholia? – Na mnie już czas. Proszę o siedemnastej przyjechać po zwłoki do domu „Na Spytki” numer pięć. Akt zgonu, będzie na Państwa czekał obok trumny. A drzwi zostawię otwarte. Nie dzwonić . Wystarczy nacisnąć klamkę.
Następnie przeszedł do stołowego, gdzie położył się w dębowej jesionce. W nogach u skrzyni leżała mosiężna tablica ze złotym napisem: Tu leży nadzwyczaj spokojny i kulturalny człowiek.
Po czym zatrzasnął wieko i zamknął powieki...