Ptasie starcie
zapewne w historii nie jedną tak dobrze znają.
Walka o przetrwanie, właściwie o życie to była –
wiadomo, silniejsi słabszych w życiu podgryzają.
Krzykom, przepychankom, straszeniu końca nie było,
raz jedna strona, raz druga jakby górowała.
Tumult w górze, w dole - ciało z ciałem się kłębiło,
każda ze stron chciała wygrać i nie odpuszczała.
Pośród gęstych dębu liści szczegółów nie widać,
lecz i tak wiedziałam o co chodziło w tej bitwie.
Wrona między gałęziami za srokami miga.
Szalały ptaki w konarach, tłukły się w malignie.
Sroki swe młode broniły wściekle atakując,
wiły się, skrzeczały podskubując wronie ogon.
Podskakując siły demonstrowały dzioby z nią krzyżując -
za waleczność order, za miłość składam im pokłon.
Zwycięstwo wnet „odtrąbiono” ,walka się skończyła.
Ptakiem, wrona szara, dwakroć większym od srok była
odleciała pokonana choć nie była lebiegą.
Morał;
drobiem się odżywiaj, tylko z własnego wybiegu!
