Maligna dni
Tak blisko aż serce drży
To za piękne bym mógł tam iść
Płacz jest szczery w malignie dni
Do Jezusa by jego być
Ufam postaw na nędzy krzyż
Co nie depcesz nie masz za nic
Zgładź co było i rozwiej w dym
Krwią mnie wybiel bym twój był syn
Bo gdzie indziej ja mógłbym iść
Kto zrozumie jeśli nie Ty
Ty przebaczasz ocierasz łzy
Czynisz wolnym na sercu swym
Pozwól Panie mi kochać Cię
Czystym prostym pożarem wnętrz
I niech dzieje się co się chce
Reszta niczym jak zmięty sen