włóczęga
kręcąc się po mieście wyzywany blednąc
patrzę na chodniki i widzę w nich przestrzeń
odbite w nich gwiazdy po których się depce
leki odstawione by działo się lepiej
kalecznego świata splendor jego mądrość
buczenie szatana ciche i subtelne
na co dalej czekać porusz swoje serce
że wiem dokąd idę kto niby w to wierzy
udaję głupiego pod presją gawiedzi
od śmiechów i splunięć sztywno-poruszanie
też śmieję i pluję idąc przez firmament