Złota myśl polska
Liści zmokniętych na bruku gromada.
I nie pomoże ci łyk zimnej wódki,
Czy w parku wypitej, czy u sąsiada.
W smrodowisku zepsutym do szpiku :
tłuste koty, świstaki, kumple królika.
Plus w minus się zmienił, a w sklepiku
Już nie usłyszysz polskiego języka.
Na falach eteru grasują harpie.
Kto nie przy żłobie ten robi bokami.
Szklana menażeria nadal się szarpie.
Trzecia kadencja się zbliża krokami.
Z nieba spadają święci anieli, głosząc:
I have a dream, czyli : mam marzenie.
Gaz rurą nie płynie, węgiel diabli wzięli,
Gaśnie żarówka. Wszechogłupienie.
Lecz na to jest rada i tu wam ją daję,
Że rada wyborna - tego nie taję.
Idea jak struna, której nic nie przerwie.
Myśl szczerozłota i prosto w czerwień.
Weź, wyłącz faceta, który coś stęka,
Czy coś tam ciągle od rzeczy powtarza.
Weź żonę czy kogo dzierżysz pod ręką,
Weź tak po prostu i się rozmnażaj.
Napełnij zbiornik pod korek zawczasu,
Przygotuj gracko sprzęt i w nadziei
Wypędź sto myśli grzesznych z umysłu.
Zewrzyj się, skup i myśl o idei.
I miej na względzie, w tym upodobanie,
Robiąc na nockę do siódmego potu,
Że ongiś Wincenty podjął wyzwanie.
Osiągnij 3 wskaźnik z jednego miotu !
Z tą myślą unoszę gębę znad michy,
Spełniając toast szczerze, bez musu,
Licząc na celne, miłosne sztychy,
Za zdrowie maluchów ( i klientów ZUS-u).