Mescal
Kamiennej, gdzie żuraw wciąż skrzypi,
Czerpiąc darmo garści wody w pueblo.
Zaś wiatr zasnął na zboczach wulkanu.
Na stole mescal. I ten przeklęty Pedro !
Wzdychają ku niebu nieme skorpiony,
Żebrząc o krople spadłe od niechcenia,
Przeklinając naturę tak suchą, wredną,
Że błaga o rosę spękana w krąg ziemia.
Na stole mescal. I ten nieznośny Pedro !
Wzdycha odległy wulkan niecierpliwy,
Chcąc wypluć lawę w purpurę i srebro,
W blaskach, w których gwiazdy rzedną.
Schnie ziemia i schnie iguany ścierwo,
I wciąż upał, mescal. I cholerny Pedro !
Bez tchu szable agawy żółkną i więdną,
Lecz czekają na owoc, który się spełni,
Jak kwiat paproci w noc suchą, ciemną,
Gdy mescal jej liście w zieleń przemieni,
A wulkan się zbudzi i zbudzi się Pedro !
Wulkany na rozkosz spełnienia czekają,
Księżyc za księżycem wschodzi, słońca
Rozpalają stosy, lecz za moment zbledną.
I w tym rytmie konania wieczność mija,
A na stole mescal. I ten przeklęty Pedro !