Blackjack
tam gdzie wiodą czasu usta
i rozegram partię z Bogiem
gdzieś na brzegu ramy lustra
lecz nim karty potasuję
i do puli włożę ziarno
taflę prawdy w dół przesunę
by odbicie ziemi zgarnąć
w dłoń od czasu poszczerbioną
lecz wciąż pełną gniewu nieba
który mnie od piekła chroni
nie pozwala życia przegrać
- dziupla -
tam za drzwiami nie ma lustra
twarz jest młoda pod powieką
tylko ta nieznana pustka
tylko echo jak samosąd
obliczany na wskrzeszenie
mocy słów i wagi treści
tego co za drzwiami chowa
ciężka rama pełna pleśni
a na lustrze rys tak wiele
że przez próg go nie przeniosę
zanim nie spróbuję skleić
tego co przegrało z losem
póki co w dziupli się chowam
po cichutku moszczę gniazdo
i oceniam wartość słowa
nim się całkiem drzwi zatrzasną