Kiedy wszyscy mnie opuszczą
Nikt nie patrzy przyjaźnie, wrogo.
Opuszczony jest dom mój cały.
Żale moje lamentowały.
Już nie stanę w swym progu.
Wyjadę bez nikogo przy boku.
Nie będę miał wsparcia ani opieki.
Los będzie już taki, już na wieki.
A te ostatnie chwile które zostały.
Będą wyrzucone jak głupie dyrdymały.
Jednak...
Nie będę musiał się zamartwiać o tyle trosk których było tak wiele.
Które nie były moimi błędami w moim życiowym dziele.
Nie będę potrzebował marnować tyle godzin.
Choćby na obchodzenie swych urodzin.
Wszystkie osoby, nawet przyjaciele oddani.
To wszystko tak bardzo mnie rani.
I choć widzę tyle dobrych stron z tych powodu.
Nie potrzebuję robić tego wywodu!
Ale je robię to nadal bo mnie to smuci!
Wiedząc, że do mnie już nikt nie wróci...
I tak siedzę.. nie leżę.. W czarnej trumnie!
Ktoś mnie odwiedza?! Tu u mnie?!
Ktoś podszedł i słyszę to moi przyjaciele!!
Są dość smutni, ale jest ich tak wiele!!
.....
[Póżniej]
Za życia sądziłem dobrze o innych.
A po śmierci szukam w nich winnych.
Dlatego teraz pokutuję słysząc przyjaciół.
To ja jestem winny tego wiersza.
A dokładnie moja bezmyślna natura! Ona winna jest pierwsza...