Satyra polityczna
gadające głowy.
Krzykiem krzyki zagłuszają
kiedy rozmawiają.
Gdyby można było
odebrać im głosy
skończyłoby się eldorado,
puste będą trzosy.
Polityk to zawód
najgorszy na świecie.
Jeśli nie wiedzieliście
to teraz już wiecie.
Z zadęciem i butą
szczują siebie wzajem
awantury, brak kultury
wyparł dobre obyczaje.
Popatrz ów i owa
czym prędzej do lustra.
być może zamiast posła
zobaczysz w nim osła.
Miernoty wszelkiej pełno
kręci się po scenie.
Ani słuchać, ani patrzeć...
Wpadam w osłupienie.
Wybory mieć chcemy
lecz czy potrafimy?
Po czynach ich poznamy
nie traćmy ni chwili.
Nie wahajmy się pytać
o ważne kwestyje
albo nam wyleją
na głowy pomyje.
Znowu cudu czekamy
więc płonne nadzieje.
Trzeba mieć odwagę
albo klepać biedę.
Do wymarszu grają
więc idźmy dziś w tany
w tym tańcu chocholim,
tylko gdzie są damy?
Próżno dziś na to liczyć,
próżno szukać po świecie.
Wśród kobiet polityków
dam nie znajdziecie.
Aktywiści dziś gwizdki
zamiast złotych rogów mają
i w te gwizdki ile sił w płucach
z zadęciem dmuchają.
Awantury i swary
to dzis chleb powszedni,
ech biedni, my biedni,
sobie niepotrzebni.
Czy jedyna sytuacja,
co jednoczy nas w kupie,
oznaczać musi żeśmy
w ciemnej d...ie?
Czemu lepsze być musi
wrogiem dobrego?
Czemu nikt nie potrafi
wyjść dziś z szamba tego?