Lament dzikiej róży
Przecież nie odbieram barwy, urody,
koralowej czerwieni polnym makom,
błękitu bławatkom, żółtości
jaskrom, puchowatości kulom mlecza!
Moje kwiaty to zaledwie pięć płatków,
koloru rumieńców hożej dziewczyny.
Świtem perlą się na nich krople rosy
w południe wnętrzem kuszę owady, wieczorem zmęczona więdnę.
Wiatr donosił mi straszne wieści,
o torturach na moich kuzynkach,
podobno... je się szczepi! biedactwa
mają głowy jak kapusty,
przemienione dla podziwu ludzi,
w monstra o dwustu platkach!
A oni wzdychają do polnych kwiatków!