Noc
błąkała się do świtu
po kołdry śnieżnych zaułkach,
odbicia swojego szukając
w zimnej, okiennej szybie.
Przegoniła zaspanego wróbla.
Odfrunął obrażony.
Nie chciałeś i nie mogłeś
pozwolić jej odejść.
Zatraciłeś się w niej
bez opamiętania.
Odgarnęła wspomnienie
z Twojego czoła, posępne i dzikie.
Założyła jedwabny szlafrok
i przysiadła na brzegu łóżka.
Brakowało jej odwagi
by wsunąć się pod Twoje ramię.
Była bezbronna wobec uśmiechu,
którym bezlitośnie zawiodłeś
ją na manowce.
Oddychała Tobą, gdy o świcie
śpiewałeś jej kołysankę
by zatrzymać ją przy sobie.
To w jej oczach po raz pierwszy
zobaczyłeś miłość...
To z jej ust kradłeś pocałunki
nie wstydząc się krzyczeć
światu jak bardzo ją kochasz.
To było tak dawno...
zdążyliście oboje osiwieć.
Dziś już wiesz jak wiele
znaczy dla Ciebie
każdy dotyk jej drżących dłoni.
Boisz się zasnąć,
chcesz czuć jak wtula się
w każde twoje spojrzenie,
jak błyszczą jej oczy
gdy całujesz ją mocniej niż zwykle.