"Swobodnie - kontynuacja - part 2"
przebudzony patrzysz jak los przez palce niecierpliwie przecieka.
Nie ogrzeją zdradziecko zziębniętego ciała podszepty mocy;
gdyż dobrze wiesz co Twoje sumienie tak bezgranicznie odwleka.
Odpowiedzialność... tak poważne słowo jednocześnie lekko używane;
niczym latawiec swobodnie powiewa między statkami na niebie.
Znów dmucha wiatr w te żagle co specjalnym płótnem oddane;
były kapitanie marynarskiego serca tylko i wyłącznie dla Ciebie.
Robinsonem własnego losu na bezludnej wyspie samotności ostałem;
czasem myślę iż przeznaczone jest mi cierpienie dla pisania.
Co byście o tym nie myśleli ja mimo wszystkiego dawno już wygrałem;
bo to co tworzę płynie z serca i wiernego żywotowi oddania.
Ironicznie śmiejąc się śmierci w puste niczym kłamstwa oczy;
nucę te wersy składane z porannych westchnień i przemyślenia.
Bo to co nie raz prawdziwy obraz podstępnie zamroczy;
opowie więcej aniżeli streszczenie dla ułomnego zaspokojenia.
Ducha, który pazernie więcej i więcej ciągle utęsknieniem woła;
czas się modlić o uwolnienie od kajdan niewolących umysły.
Ale gdy podchodzę pytając czy Twoja wola tym wymogą podoła?
Okazuje się nagle że mamy całkiem rozbieżne na życie pomysły.
Jak tu nie wojować gdy ręka płonie pochodnią na starcie?
Krzyżowiec dążący do obiecanej niegdyś Nibeanu* ziemi.
Czy pozyskam kiedyś kapryśnego losu potrzebne poparcie?
Tego nie wiem, lecz bez względów podejścia mojego i tak nie zmieni.
Żadna kobieta, pieniądze czy inne żądze zwodzące ludzkie postrzeganie;
ciężko otworzyć oczy na świat mówiący ogarnij się chłopie!
Bo choć nie raz w duszy planowałeś zmian uczciwe przemienianie.
Ciągle chodzisz po omacku... wiecznie dla odnalezienia spokoju tropie...
Mateusz Śliwiński