Ucieczka kwietniowa
Tak dawno było dekad całych
A szli tak wolni niczym niebo
Bez krzty plugastwa pysznych ego
A chciałem by zauważyli
Lecz bałem być zauważony
I szedłem grzechem porobiony
Kapłanów dwóch trzech sióstr zakonnych
Bo to już teraz wyginęło
To spotkać trudno taki widok
Tę wiarę prostą i tę radość
Bez zakłamania i obłudy
Uliczki drugą szedłem stroną
I chciałem by zauważyli
Lecz bałem być zauważony
A zapach krzewów zakwieconych
Bo urzeczony to chłonąłem
Ja szedłem gdzieś nie wiedząc pokąd
A oni szli i gdzie wiedzieli
Prawdziwie ludzie nie z tej ziemi
I teraz wiersza utęsknieniem
Do normalności splugawionej
I pomieszanych każdych pojęć
I do ucieczki te-j kwietniowej
I szafa co się tam zamkniołem
Bo bałem bałem się Kościoła
I kciuk do usta i skulona
Pozycja zdeptanej embriona