park
kraj kapliczek na rozstajach
my staliśmy razem cierpliwie
czekając
ktoś mógł nam wtedy pomóc
nie pozwolić podzielić
znowu na dwoje
lecz widocznie niebiosa
nie chciały
lecz widocznie nic zrobić
nie mogły
ona poszła swoją drogą
choć słyszała ciepły głos
"to ten..."
ja byłem za młody
zbyt na sobie skupiony
ilekroć wracam do miejsc
z których wyruszyłem
najpierw jadę pod szpital
gdzie na ten świat
przyszedłem
potem zwiedzam inne miejsca
a są ich tysiące
za każdym razem klepsydrę
próbuję odwrócić
lecz to nic nie daje
większy jeszcze czuję w sobie
smutek
jeśli gdzieś istnieją zaświaty
i jeśli żyją tam wszyscy zmarli
to nasza iskra umarła
przedwcześnie
wciąż krzyczy stamtąd
szeptem
w noc siedzę i piszę te wiersze
wiem - nie przeczytasz są kiepskie
i wspominam ulotne jak życie
szczęście
i ciągle wierzę
że kiedyś w parku
na tej samej ławce
nad stawem z białym
łabędziem
dłoń moją pomarszczoną
o sekundę za długo
w swych dłoniach
gorących przytrzymasz ...
i zawirują błękity w głowach
i spłynie wodospad spod
powiek
a ty tym razem już nigdzie
nie pójdziesz
tym razem nic więcej
nie powiesz...
***
autor: rafał sulikowski
/pisano w nocy 10.03.24
w Borówcu/