jeszcze pamiętam
jeszcze pamiętam tę trasę
i chmury co poczęły nagle znikać
jechałem jak uniesiony
wszędzie było jasno - jak wtedy
tamte neony
i rok pokazał się '88
to wtedy ostatni raz byłem zdrowy
kiedy znikło wszystko i się pochowało
teraz jechałem volkswagenem
i ujrzałem kogoś z przodu
na przednim siedzeniu
długowłosy szatyn z brodą
ujął mnie za rękę i chwycił kierownicę
a drugą dłoń położył na ramieniu
i usłyszałem głos jak trąby wieczne
które kruszyły Jerycha kamienie
"powiedz mi prawdę...powiedz mi szczerze
czy chcesz żebym zmartwychwstał czy też nie...?"
i czekał patrząc z nadzieją
jaki będzie teraz mój wyrok
tracąc prędkość do zera
zatrzymałem auto i rzekłem do niego
"tak, chcę żebyś istniał i żył wiecznie"
wtedy zniknął mężczyzna z szatynowymi włosy
a ja znów samotnie jechałem samochodem
nagle pióro gołębie ujrzałem całe białe
jak opadło na szybę i na wycieraczce się
zatrzymało
i widziałem jak wszystkimi siłami
próbuje utrzymać się za szyby przezroczami
i głos cichy "dziękuję Rafale"
dobiegł do mnie zewsząd
"niechaj wedle woli twej się stanie..."
i nagle podmuch gorący nad głową widziałem
a zamiast gołębia białego z rubinu ogień tańczył na głowie
i wyszedł Jezus z grobów mojej twierdzy
i złamał wszystkie złe starodawne pieczęcie...
***
/Borówiec, 14.05.24, po powrocie z trasy/