Towarzysz Miasnikow -część 6
Armaty dudniły, strzelało każde działo,
Kanonierzy zdążali z ciągłym załadunkiem
Celności brakowało z tym ekwipunkiem.
Pluły jadem żelazo wprost na równinę
Karabiny terkotały równo jak w młynie.
Upadał jeden ułan za nim drugi no i trzeci,
Konie stawały dęba, patrzyłem co leci.
Cięłą seria za serią na ułanów pod Ozierną
I szereg nieruchomiał przed walką piekielną.
Trupy leżały zbite w rowie szeregiem,
Karabiny spały przy nich jakby śledziem.
Podjechałem by ujrzeć z bliska widowisko
I ciarki mnie przeszły jak wyglądało wszystko.
Jeden z furażerką zastygł w mgnienia oku,
Drugi dłoń odrąbana, cierpiał blady w mroku,
Trzeci połamane miał nogi, sine ręce
Więcej nie patrzyłem, bo koń gnał mnie naprędce.