uciekająca
spakowałaś się do końca
uciekając przed jutrzejszym
w łzach wyśnionym wschodem słońca
wbiegasz na bezludny peron
bez rozkładu i biletu
sama dobrze o tym wiedząc
że to nie dziś i to nie tu
lekko z bocznej ci kieszeni
białą wstążkę wiatr wywiewa
po czuprynach nią targając
wciąż mijane nagie drzewa
biały sztandar twej miłości
wiotkiej słodkiej idealnej
którą w nocy połamały
pocałunki zbyt nachalne
gdybyś tylko choć na moment
się za siebie obejrzała
zobaczyłabyś jak gonię
twoje usta moja mała
gdyby tylko cię zatrzymał
anioł skrzydłem swym anielim
dzisiaj znów byś umierała
z uniesienia w mej pościeli
nie wybieraj już kierunku
swej ucieczki przypadkowo
tak jak miłość wybierałaś
chcąc narodzić się na nowo
bo gdziekolwiek się zatrzymasz
tam szczęśliwsza już nie będziesz
a ja ciebie znajdę przecież
dniem i nocą zawsze wszędzie