"Jesienna melancholia"
roztaczając wokół siebie opokę smutku.
Każdy liść inną barwą tęczy się mieni;
tak krążąc za wiatrem bez skutku.
W promieniach słońca co grzać już nie chcą;
przemierzam leśnego szlaku ostępy.
Patrzę czy ptaki co w górze lecą;
przepadną w konarów cieniste odmęty.
By po chwili znów powietrzem niesione;
udać się ku wędrówce w cieplejsze krainy.
Całe klucze jak warkocze plecione;
lecą przed siebie by uniknąć zimy.
Gdybym też tak wolny jak ptak od pory roku;
mógł odlecieć w krainy bliżej nieznane.
Żył bym tym radosnym dniem, a i po zmroku;
wiedziałbym co uczynić jest mi dane.
Rajski żywot takiego podróżnika;
jesienną porą się zaczyna.
Na horyzoncie ostatni ptak znika;
a mnie jesienna melancholia trzyma.