Bajka, a może nie...
Wiosennego wieczora, zagubiona muszka,
przycupnęła zmęczona na płatku kwiatuszka,
samotna i bez sił by polecieć dalej w świat,
poprosiła o nocleg makowy, smukły kwiat.
Na prośbę maciupeńkiej, przerażonej muszki,
otworzyły się cicho makowe płatuszki.
Spokój teraz i błogi ukołysał ją sen,
sen jak obłok puszysty, delikatny jak len.
I nie dowierza rankiem, wypoczęta muszka,
że noc całą spała na makowych poduszkach.
Odfrunęła ze słońcem, na cały brzęcząc głos,
jak ją kwiat przygarnął i jak odmienił jej los.
Wracała każdej nocy, przeszczęśliwa muszka,
do maku, który skradł jej połowę serduszka.
Nadszedł maj, niespokojny czas, wzbija w górę kurz,
i zerwał płatki z maku gwałtowny podmuch burz.
Wieczorem, po burzy, znów przyfrunęła muszka,
nie ma już kwiatu, mak przybrał postać paluszka...
Ale przez muszki łzy, przez natury jasny znak
jeszcze raz w tym roku kwiat wypuścił polny mak.
Wniebowzięty jest on i wniebowzięta muszka,
znów mają swój dom i swe połowy serduszka.
Wśród wysokich traw, życie toczy się po cichu,
najszczęśliwsze jednak jest w makowym kielichu.
***
MIST