A imię jej brzmi... Morderczyni - dla Salymona
https://www.twojewiersze.pl/pl/wiersz,ejE3NXc5JTIyOU8wajVvMT04PDc
pytanie zawisło w powietrzu,
zabarwione gorzkim rozbawieniem.
Stara kobieta
(W ubraniu, które wydawało się
nie należeć do niej,
zbyt duże i zbyt kosztowne)
patrzyła prosto w udające oczy
otwory masce.
Tropiciel siedział na głazie,
odcinając się od lasu
niczym nabrzmiała blizna
od zdrowej skóry.
Biały mundur i kobaltowa maska
nie pasowały do ciemnej zieleni roślin.
- Wierzyć?
Wiara jest dla głupców i starców.
Tropiciel był kobietą.
W jej głosie pycha mieszała się
z samozadowoleniem.
Opadłe kąciki ust maski
przeczyły nutom rozbawienia,
które można było usłyszeć.
Pod jej butami mech odpadał od kamienia,
na którym siedziała skulona,
niczym drapieżny ptak.
Wydawało się,
że zabijała wszystko
w swoim otoczeniu.
- Jakże często starość
mylona jest z głupotą -
Bajarka westchnęła teatralnie,
nie spuszczając Tropicielki z oka.
- Pani Sztorm,
niechże pani nie zachowuję się,
jakby to panią przejmowało.
Czyż nie nazwała pani Tropicieli
psami rządzących?
Tylko głupcy przejmują się opinią psów.
Ta dziwna maniera,
żywcem ze starych ksiąg,
wydawała się Bajarce odstręczająca,
choć sama nie wiedziała,
co to powodowało.
Zdawało się,
że wszystko w Tropicielce jest nie tak…
Jej perfumy, zbyt mocne i zbyt mdłe,
jej maska, wygięta w czymś,
co byłoby sardonicznym uśmiechem,
gdyby tylko nie było pełne żałości.
Jej dłonie w rękawiczkach,
jedna podpierająca głowę,
druga muskająca kaburę,
a nawet jej głos,
który gdy tylko nie był ochrypły
pokrywał się oślizgłą słodyczą.
- Mądrzy przejmują się każdą opinią,
w ten sposób duszą plotki.
Wśród zmarszczek,
na twarzy kobiety pojawiła się
harda twardość.
Jej rysy wydały się,
wyrzeźbione w marmurze.
- Więc wiesz,
co zamierzam zrobić, prawda?
Nie drgnął ani jeden mięsień
na ciele kobiety,
gdy wpatrywała się w Bajarkę
jak w soczyste jagnię.
- Ani przez chwilę
nie zdjęłaś ręki z broni.
Tropicielka stałą się smugą ruchu,
gdy unosiła głowę
i odsłaniała gardło,
w chrapliwym strasznym śmiechu,
będącym jedynie parodią wesołości.
- Wydajesz się z tym pogodzona.
Miała rwany oddech,
ale było w niej coś niebezpiecznego.
Jak w odsłaniającym zęby wężu
lub syczącym kocie.
- Ze śmiercią mi do twarzy.
Spokój Bajarki zdawał się
jedynie podsycać szaleństwo Tropicielki.
Zerwała się a jej nóż uderzył,
niczym głowa żmii,
kalecząc lewą dłoń,
którą zasłoniła się starsza kobieta,
po czym docisnął się
do starczej szyi.
- Nikogo nie interesuje jak zginiesz.
Mogę cię zastrzelić,
mogę poderżnąć ci gardło
a nawet…
Zdawała się zachłystywać swoją władzą.
Jej źrenice były olbrzymie,
a oczy puste.
[Szaleństwo pożera własne dzieci]
Nie zauważyła powolnego ruchu,
zbyt skupiona na poszukiwaniu lęku
w spojrzeniu Bajarki,
zbyt skupiona na odrobinie krwi,
którą upuściło jej ostrze.
Mocny cios, który skruszył maskę,
sprawiając, że kawałki glandarnu
wbiły się w skórę twarzy,
zupełnie ją zaskoczył.
Nóż wbity w jej brzuch
zauważyła jedynie
przez kolejne źródło bólu.
Cofnęła się zaskoczona,
a nogi załamywały się pod nią.
Uniosła oczy pełne przerażenia,
jakie odczuwa drapieżnik,
stający się ofiarą.
Zatoczyła się i upadła,
w dramatyczny,
teatralny niemal sposób.
- Mój nóż był zatruty.
Wycharczała, dociskając dłoń do rany -
Zdechniesz w ciągu tygodnia.
- Oszczędzaj oddech.
Jestem dość znana
z paskudnych trucizn.
Kropidło szafranowe,
mówi ci to coś?
Szept Bajarki nie był już dłużej łagodny.
Wydawało się,
że zamiast stron starej książki
stał się szelestem łusek o piasek.
Kiedy kobieta odeszła,
pusty wzrok Tropicielki
wbijał się w jej plecy.