burza w szklance wody...
Szklanka z wodą cicho stała,
nagle woda w niej zadrżała,
gdyż ktoś wsunął weń łyżeczkę,
rozlewając tę troszeczkę.
Łyżka szklankę ochlapała,
choć ta nieruchomo stała,
jednak szklance się dostało,
że w niej wody jest za mało.
Ścierka z półki zeskoczyła,
szklankę szybko osuszyła,
lecz niestety woda, na to
się potwornie obraziła,
że została wychlapana,
a na koniec pościerana.
Nie popuści żadna strona,
jakby była poparzona;
ścierka oraz stolik mały
(na nim cuda te się działy),
także słały argumenty,
każdy przy swym był zawzięty.
Każdy swoich praw dochodził,
po kolana w racjach brodził,
na nic były próby zgody.
- Po co łyżka w szklance wody,
się rozumie gdy jest w zupie!
Aż widelec nogą tupie:
- Co za krzyki, dobry Boże,
może dać wam w ręce noże!
O co owa awantura.
Tu jest całe, a tam dziura.
Na co komu te wywody,
wielka burza w szklance wody!
Noże zaś w kąciku stały
i się temu przyglądały
i choć praw nie dochodziły,
też się w tekście pojawiły.
Jaki morał z owej bajki;
treść jej wszędzie pasująca,
tam gdzie igła gabarytem swym
o widły lekko trąca,
czyniąc rwetes o przecinek
lub argument równie błahy.
Gawiedź zaś stojąca z boku,
przy tym ubaw ma po pachy.
###########################
