Na ludzkie podobieństwo
Ludzkość odrzuciła Boga jako anachronizm. Przyjęła własne, nowoczesne wartości bez norm etycznych opartych na dekalogu. Bez ograniczeń, bez oceny zjawisk i ludzi będącej zawsze dyskryminacją czegoś i kogoś, bez górnolotnych słów typu: Bóg, Honor, Ojczyzna mogła wreszcie zresetować się i poczuć wiatr w żaglach.
Mogła lepić człowieka jak glinę na swoje podobieństwo. Z zachwianym poczuciem tożsamości był już dosyć elastyczny oraz gotowy do dalszej obróbki. Mógł zarabiać pieniądze i tracić je na to czego dusza zapragnie.
Pewien człowiek w anachronicznym świecie podziwiał węże boa. Teraz z jednym z nich mógł wziąć ślub. Kto zabroni? Niech żyje wolność, wolność i swoboda! Mógł iść po trupach do celu, bo ludziom sukcesu sprzyja los. Mógł w cyfrowym świecie codziennie być kimś innym a to jak narkotyk działało najsilniej i sprawiało że szara rzeczywistość w porównaniu do wirtualnej stawała się jeszcze bardziej nudna, często wręcz nieznośna.
Człowiek spojrzał pewnego razu w lustro i ze zdumieniem zauważył w nim obcą osobę. Owo zdumienie było dla niego najbardziej zdumiewające, bardziej niż ta obca osoba w lustrze. Kim jestem? - zapytał siebie. Skąd przyszedłem? Dokąd idę?
Szukania odpowiedzi nie ułatwiał zmodyfikowany język ojczysty, który miał głównie służyć nie porozumiewaniu się z drugim człowiekiem i przejrzystemu formułowaniu myśli, ale podnoszeniu zadowolenia człowieka z rzeczywistości w jakiej dane jest mu żyć. Gdyby jednak uparł się nadal szukać odpowiedzi na kołaczące jemu w głowie pytania to czas nie jest ku temu sprzymierzeńcem...
Do mieszkania wszedł nagle przedstawiciel ludzkości, zdjął lustro ze ściany i bez słowa wyjaśnienia wyszedł wraz z nim.
W anachronicznym świecie człowiek oburzyłby się z powodu kontroli, naruszania jego przestrzeni prywatnej oraz jego własności, ale był nowoczesną, dobrze ułożoną częścią ludzkości a nie jakimś rozwydrzonym dzikusem. Nie okazywał więc zdziwienia i posłusznie obserwował całe zajście bez oceniania czy to dobre czy złe wiedząc że jakakolwiek ocena jest niewybaczalną dyskryminacją zjawisk i ludzi.
Pytania o własną tożsamość jak krótkie życie motyla umarły niemal bezboleśnie. Niemal... Coś trzeba było jednak zrobić z tym "czymś". Uspokoić nerwy, by nie pobudziły się powyżej normy.
Podszedł do laptopa i zanurzył się w wirtualnym świecie własnych doznań.
Zawsze będzie w nim walczył o wolność, bo co jak co, ale wolności nigdy nie da sobie odebrać.