Kubatura własnych sideł
a w mej głowie ukryte myśli są zazwyczaj o czymś
po czymś takim człowiek dopiero zastyga w nocy
chyba że daję upust chwilom, wtedy nabywam mocy
Gdy sobie wyobrażam, że niebyt jest bytem
wszystko zbacza bez przerwy w słowny epitet
hałasy uwikłane nadto w ciszy są niezwykle liczebne
wśród imadeł nicość zastąpić czymś co przeniknie milczeniem
Wtedy leniwie płynę, gdy ciało w gimnastyce
nie wiem ile w mej minie - dużo czy mało - infantylnej
potrzeby, by tak pozostało na zawsze, lub na dłużej niż chwilę
cisza milknie jeszcze bardziej w kubaturze tych sideł
Wśród czasu mieć chęć by ckliwie wydobyć z siebie cokolwiek
i uznać znów swój bezsens we wnikliwej gorączce słownej będącej monologiem, nazywanej przeze mnie ochoczo rozmową z Bogiem;
W swym jestestwie - monolog, to pomoc sobie