Szarość
po przebudzeniu mój Panie.
Uwagi, ni słowa żadnego,
ni spojrzenia...
wszystko wbrew.
Dumnie odwracam głowę
i zastygam w pół kroku,
i w pół oddechu...
Nie słyszę ruchu Twoich dłoni.
Choć próbujesz odwrócić
bieg zdarzeń-
nic się nie zmienia.
Przezornie upycham
po kieszeniach Twój uśmiech -
Nie wiem kiedy znowu
rozjaśni Ci twarz.
Bez końca wspominam ostatni spacer
i szelest suchych liści pod stopami.
Za oknem króluje szarość...
ponura i ciemna.
Odbiera mi siły.
Zasnąć i obudzić się wiosną.
Zanim do reszty
zawali się nam świat .