Po drugiej stronie okna
Nie można dotknąć go dłońmi.
W prawie każdym oknie
powiewają firanki marzeń.
Te bieluchne i lekkie jak puch,
frywolne, jak pocałunki kochanków,
wiszą w oknach niepoprawnych marzycieli.
Ciągną je zamaszyście na boki,
jak warkocze dziewcząt w podstawówce.
Czasem słychać, co prawda,
delikatny zgrzyt kółka o karnisz,
ale nie warto się tym przejmować.
Ot krótki moment zwątpienia...
Fakt, potrafi podciąć skrzydła.
Grunt, to nie dać się zniechęcić.
Firanki nieprzejrzyste,
gęsto tkane i mleczne,
jak mgła na górskim szlaku -
chronią spokój
miłośników ciszy i prywatności.
Nawet słońcu ciężko się przedostać,
aby rozświetlić zakamarki ich myśli.
Są dobrze strzeżoną granicą,
którą trudno przekroczyć, ot tak sobie.
Trzeba przygotować się
na zmienne warunki.
Są też odkryte okna, bez firanek.
Gołe, bezwstydne,
czasem nazbyt prowokujące.
Tam świat wdziera się bez pytania,
a światło rozlewa po podłodze,
jak przypadkiem rozlana herbata.
W tych oknach zazwyczaj
nie ma miejsca na marzenia,
jest rzeczywistość
i zwykłe, twarde życie,
którego nie sposób zmiękczyć
tiulem finezyjnych marzeń.
Ale nawet tam, czasem pojawia się
kropla światła, która
potrafi obudzić marzenia
i przypomnieć o nich,
nawet realistom,
twardo stąpającym po ziemi.
Moment przebudzenia
potrafi pięknie zaskoczyć.
Nagle i im rosną skrzydła u ramion.
Świat w szybie okazuje się być
lustrem, które odbija myśli,
a firanki są jak teatralne kurtyny,
które podnoszą i opuszczają się
by rozbudzać ciekawość widowni
i przenosić ją w inny wymiar
rzeczywistości.
Wszyscy jesteśmy
aktorami, reżyserami
i widzami w teatrze życia.
Tyle do zagrania i tak wiele do ukrycia.