W drodze na Berdyczów-część czwarta
Jak szybko to wjeżdżali, wracali po diable.
Miasników był w środku, wewnątrz wież ich składu
Dowodził nieustannie, bez umiaru i ładu.
Klnął na wszystko mięsem, sprośnie i wulgarnie
A zabijać to będzie, jak wróci, nie padnie.
Dawna, w nim złość, gniew do Polaków rosła
Strzelać nagle rozkazał, zadania nie sprostał,
Ciągle pociąg to strzelał, z strzelnic jak popadnie
Cofał się przy tym pancerz, torami dokładnie
<Meldujcie do Siergieja – rozkazał Miasmikow
Towarzysz Wołyński pisz- powrót mamy znikąd.
Wróg wsparty to atakiem znienacka z nieba
Atakuje z lasu, silny opór gdzie trzeba.
Nie jesteśmy w stanie, bronić się bez wsparcia
Potrzebujemy ognia i dalszego natarcia.
Ja Miasnikow komandir nad te komandiry
Rozkazuje to odwrót – na dworzec na tyły.
Ślij również do Iwana Dubowoja cięgiem,
Słuchaj Polacy ruszą zaraz to zaprzęgiem.
Dywizja ta podąża jak zwiad mi podaje
Frontem, prosto, Koziatyn a może i dalej.
Wracam do sztabu prędko- pociąg jest cały
Nie mamy tu rannych -ale popić nam dali>.
Pociąg wjeżdżał bezpiecznie na skraj Żytomierza
Miasnikow raz spoglądał, drugi raz się zwierzał
<Nawojowalimy co ? Dość, że strat nie mamy?
Wołyński srogi będzie, my go wypytamy.>
Oj, komisarzu drogi, dodał Stiepan cicho,
Lepiej nie drażnić wilka, niech śpi te złe licho.
Gadali tak mi Żydki, bijąc czołem ku dołu
Wzdłuż żółtych ścian handlując to wołu,
To farbką, to kredką i starymi knotami ,
Okryci jak prorocy w czerni gałganami,
Że rewolucja Pan wie czym się nią teraz je?
Ten Żyd zwrócił się słówkiem -Panie Towarzyszu?
Jeść ją trzeba prochem, a krew mieć w kielichu.
I powiem Ci Miasnikow , że nie zapomnę tego
Miał racje, łaskawca nad księgi Raszego.
Rewolucja to dobra przyjemność wspaniała
Ty Miasnikow komandir – nie dasz nigdy ciała.