naplemienność
niech się ziemia sama toczy
niwelując to co zbędnie
wpada nam pomiędzy oczy
wznieśmy głowy nad urwisko
zahaczając o horyzont
naga prawda to nie wszystko
każdy własny miewa pogląd
w tym obłędzie biednej ziemi
tej co matką wciąż się stara
być każdemu z ludzkich plemion
w których tkwi nadziei wiara
.
świat zatrzymany w kadrze istnienia
własnej natury chrzczonej obłędem
jest punktem stałym i czymś co zmienia
rzeczy przeklęte w słowa tak piękne
jak to pragnienie by wszystkie rymy
stały się źródłem najgłębszej treści
a co spisane było prawdziwą
kanwą na której ogrom się zmieści
świata co tworzy obraz człowieka
który maluje obraz od nowa
jakby niezmiennie na coś czekał
jakby niczego nie żałował
.
nic nie będzie tak jak było
wszystko nowym mi się zdaje
tylko staromodna miłość
ciągle pachnie zielnym majem
choćbyś dusił ją w oparach
powątpiewań i zazdrości
ona jedna wciąż się stara
byś dorównać mógł miłości
kusicielce tak zachłannej
jak toń wody która skradła
ptasich rozmów śpiew poranny
by się skraplać w stronę światła
ponoć tam nikt nic nie żąda
a i czas nie goni w piętę
miłość jest zwyczajnie prosta
osiągając toni głębię
.