Parkowa historyjka....- o dżdżownicy
i nagle podeszwa ją czyjaś zdeptała,
zmiażdżyła kawałek jej ciała przy końcu.
Nim dotrze do cienia, usmaży się w słońcu,
gdyż właśnie kałuża, co kąpiel w niej brała,
obecnie Sahary strukturę przybrała.
A cień jest niestety o stopę długości,
usmaży się biedna na słońcu w całości.
Wróbelek ją złapał i schował w swym dziobie:
- Maleńka dżdżownico pomogę ja tobie...
- lecz, kwiląc te słowa, przełykał swą ślinkę,
a razem ze ślinką tą małą kruszynkę.
Pofrunął do braci, co w krzaku siedzieli
i owe zdarzenie na żywo widzieli.
Myśleli że wróbel obiadek zjadł syty,
a on do nich na to : - Żal mi tej kobity!
- i we łzach i smutku im to opowiedział,
jak z boku na krzaczku w półcieniu tym siedział
i widział ów dramat, którego był świadkiem,
jak ktoś zdeptał jedną dżdżownicę przypadkiem.
A ja jego kamrat tak tym się przejąłem,
że ową historię na kanwę swą wziąłem
i zaraz wam całą dokładnie opiszę,
jak o niej pomyślę, to sam ledwo dyszę.
Alejką parkową dżdżownica pełzała
i nagle podeszwa ją czyjaś zdeptała...itd.