zza firany...
niebo jest dzisiaj dziwnie opadłe
na krańcu pola siedzi skulone
spuściło chmurne puszyste kłęby
tworząc przed oknem bladą zasłonę
coś na kształt mżawki kładzie na zżółkłe
liście bujane wiatru ruchami
robi to czule beznamacalnie
traktując owe jako pergamin
na którym skreśli pewnie słów parę
o przemijaniu w burej pogodzie
zeń jest poeta niedościgniony
czyni to płynnym powiewem co dzień
odsuwam niebo zza grzywki firan
wkraczam w ten obraz za szkłem ukryty
który się nurza w owej bladości
surowo nagi lecz w mgłach spowity
tańczący w akcie krótkiej burleski
piękny powabny dziwnie ciekawy
ukryty w paru niespiesznych słowach
przy aromacie gorącej kawy...
&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&
