- * * * -
w twych ramionach.
Wybacz, że nie tańczę w deszczu,
układając listy miłosne
napisane prosto do Boga.
Nie podejdę już tak blisko,
by ujrzeć, jak wschodzi słońce.
Nie chcę opaść, jak wyschnięty liść,
który uniesiony podmuchem
wiatru już nie wróci.
Wybacz, że drżą mi usta,
lecz nie chcę zaginąć,
jak statek na morzu.
Skrępowany żołnierzu,
przepaść jest blisko,
odłóż dźwięk harfy,
broń i zabierz się ze Mną.
By świat pamiętał
nasz ostatni występ.
Bez początku, bez końca,
na krawędzi, by móc skoczyć.
Wybacz, jeśli to już koniec,
Uniosę ten ciężar za nas dwoje.
Wpatrzona w świt twoich oczu – nie zaginę. . .