- NIE OBECNOŚĆ -
pęka ziemia, w szczelinach
Krew wyschnięta…
Na pożegnanie z chłodem,
mam krew na rękach,
wabi śmierć jak przynęta…
Z omdlałych kwiatów unoszą
się z odorem słowa,
ziele goryczy – ofiara nie winna. . .
Ciemne chmury, skłębione,
z odłamkami kości, szkieletu cienia,
nie bije serce, i pulsu nie ma.
Omijają cztery ściany, pochyłość
dachu a obok wspinająca się
drwina, gdzie grzesznicy szubienica. . .
Nie zaorane pole, wydaje
plony – ciśnięte kamienie,
ociosane imiona.
Na spotkanie ze słońcem, spękane
usta, porywisty wiatr Me wydyma,
nie odezwę się już ani słowem. . .
Na pożegnanie z domem, w blasku
reflektorów, spoglądam przed siebie,
pierwsze promienie słońca podaruję Tobie…
Świadomość obecności,
tak blisko powierzchni
ukrytego istnienia, eksploduje ziemia.
Wylewa podziemna
rzeka i płynie na spotkanie
ze słońcem. . .
A jeśli go nie ma?