- ZANIM -
Zanim odejdę w ciemność,
zanim zamkną bramę,
zanim wypowiedzą
ostatnie słowo
modlitwy – AMEN.
Stanę sama
ze sobą twarzą
w twarz i wolno
dłonią nakreślę
- początek i koniec.
Wiem czasu nikt
nie zatrzyma,
nikt nie porozmawia
za mnie, będę sama
plotła swój świt,
samaaaa, lecz zanim
przypomną –
jaki mam grzech.
Będę daleko w snach,
spoglądać na twą twarz.
Próbować dać się unieść
przez strumień,
niech niesie,
niech niesie ku
tych utraconych chwil.
Utraconych,
bo zakryła je
moja własna pustka.
Lecz zanim,
będzie ostatnie spojrzenie,
czy aby wieczór
dobrze ukrył, to
co dał mi dzień.
Lecz zanim;
złożą ostatni pocałunek,
ostatnie słowa na mą dłoń.
Możesz wiedzieć
dzisiaj wszystko;
dlaczego zawsze
idę wciąż to samą drogą,
w nadziei, że słońce
mnie nie minie,
choć blask odkryje
me nagie ciało
- wstydliwy dowód
opuszczonej przez Boga. . .
Zatraconą w emocjach,
bo ciemność płynie
w mych żyłach,
która zajęła już miejsce
powietrza, wypełnia oddech.
I choć dusza,
chce się zatracić
i pójść w stronę
legendy o pani gołębi.
Tysiące drobnych,
białych piór,
co unosi deszcz.
Jeszcze chcę zawrócić,
lecz ten posąg,
bez wyrazu, co przyciąga
tylko śmierć.
No spójrz, czy to
nie moja twarz!!!!
Zanim odejdę w ciemność,
chce wam opowiedzieć,
jak miło czuć zmęczenie,
od pracy w tym zwykłym
życiu nas ludzi.
Jaki może być
cudowny śmiech,
tych, co kochasz,
nienawidzisz.
Och jak, bardzo są
oni potrzebni by
nigdy nie musieć
biec bez wytchnienia.
Bo dławi
– ten wzgardzony - śmiech.
Przykro mi, że zbyt
wiele pamiętam,
zbyt wiele znam
twoich słów, o czym mruczał,
ten rudy kot, gdy mijałam
go w ostatnią północ.
Tak bez końca wstawaj
i opadaj, mijaj i zawracaj,
bo nigdy nie wiesz,
w którą stronę zagna cię
wiosenny deszcz.
Gdzie ukryjesz echo
powtarzanych słów,
– że już za późno na oddech.
Bo nie wiesz,
gdzie tym razem
odleci jesienny klucz żurawi,
zatrzymanych by pamiętać,
– czego masz
się wstydzić od dziś.
Srogie noce,
gdzie możesz już tylko
być pewny tych szarych ścian
– milczących za każdym razem,
gdy plujesz samotności
w twarz.
Więc zanim odejdę w ciemność,
zawołam – nie tak miało być, nie. . .
Lecz już drobno
sypie się mak,
zapisując już ostatnią stronę. . .