Leciwa rzeka
I kwiat rzucony w wzburzone wody
Ułożyć można na nowo to co zbite
Lecz już odeszły te wazy i ody
Już nie powróci ten sam promień słońca
Co okalał moją nieskalaną skórę
Ani moja myśl starcza - konająca
Nie zmyje już z siebie znamiona bure
Chciałbym odważnie spojrzeć prawdzie w oczy
Lecz jak strach ma ona je zbyt ogromne
Aby pojąć je umysłem które broczy
Wspomnieniami i tym co do nich podobne
Jednakże przeminie i czas mojej trwogi
Siądę w fotelu przetrę szklane oczy
I może otworzą się nieznane drogi
W których wraz ze mną błogi spokój kroczy