Panaceum?
Niby rozwarty kwiat mandewili
Mieści w sobie złowieszczość dwustu lich
I delikatność co cicho kwili
Szkarłatna szminka zostawiła znak
Chwili spotkania ust z ambrozją
Lecz czegoś tam nadto czegoś tam brak
Bukiet doznań kwitnie erozją
Ciepło i smak wina przyćmiewa gorycz
Zimno śmierci zawartej w truciźnie
I paradoks ostracyzmu słów "milcz i krzycz"
Zawarte w martwej już podobiźnie
Jest czysto nie ma nawet kropli krwi
Cisza przeraża swoim spokojem
A pustka z ogromu światów drwi
Stając się ostatnim białym pokojem