Sonet chryzantemowy
Prawiących o pięknie ciała jak i duszy
Lecz gdy powstałaś przede mną z popiołów
Wtem poczułam jak ta pewność się kruszy
Serce moje ogrzał żar twojego spojrzenia
Niczym to imbir w gorącej herbacie
I strach zapalił - mej osoby wzgardzenia
Bom jak cień po którym wy bóstwa stąpacie
Pojęłam czym to jest - być zakochanym
Tę błogość istnienia i to cierpienie
Gdy przechodząc nad wywarem rozlanym
Ujrzałam w nim własne rozdygotanie
Silne te uczucia rodzą we mnie trwogę
Lecz gdy tak patrzysz czule - com więcej mogę?