Ci co odeszli, my którzy żyjemy...
i cichną wszystkie głosy,
nie ma pośpiechu,
żadnych pilnych spraw.
W ciszy zawieszony bezruch
wprawia w ruch nas, żyjących.
Niezmiennie podążamy
po czyichś śladach.
Krążymy zagubieni,
poganiani szelestem
kartek z kalendarza.
Oddajemy chwile do namysłu
wieczności...
Oni spoczywają
w stygnących ramionach ziemi.
Ich stopy,
przykrywa śnieżny puch.
Ich ciała,
owinięte w całun pamięci,
kurczą się do garstki prochu.
Ich oczy,
pozbawione łez,
zamknięte na przemijający świat.
Ich uszy,
nie słyszą nic, ani złego,
ani dobrego.
Rozpadam się na setki
irracjonalnych trosk,
które nie burzą wątpliwości.
Pewnie jest im tam zimno.
Pewnie są samotni.
Pewnie...
Nie mam nic,
czym mogłabym
ogrzać dłonie.
13.12.2022