Prawda w niemocy
z fałszem w duszy.
Skraść prawdzie światło.
Rwać włosy z głowy
by wstręt poczuć.
W oceanie kłamstwa
zamoczyć serce,
nie dać mu poznać
tego co prawe.
Pod zasad sklepieniem
ukryć zarazę,
niech trawi godziwość.
Ona złamie realizmu wiatry
- przestaną nieść rację.
Dzień za dniem,
godzina za godziną,
kiśnie autentyzm życia.
Oszczerstw pochodami
w miernoty saganie,
rozgotowana tkwi; dobroć.
Wokół cicho tabuny
manipulacji, dzierżą
nędzną pokrywę.
A ja patrzeć
tylko mogę
na blagi poczynania.
Zamykam oczy
zmęczony.
Brak mi daru
naprawiania.