Czerwony atrament...
Dwudziesta czwarta
oczy zamknięte...
Wzburzone fale myśli
Nocna przechadzka
po ścieżkach snu
dziś mi niepisana
Schwycony w szpony mroku
tracę możliwość wyboru...
Żagle trzepoczą na wietrze
słyszę że okręt czeka
Ból ...
Strużka krwi...
chcę napisać strofy
Czarny czy czerwony atrament
Maluję słowami obrazy
Wychodzę
Stoję przed mostkiem
W górze niebo gwieździste
Postawić krok do przodu?
Czy zostać w objęciach przyrody...
Ciepło płynie po rękach
To sen?
Czy ściana
którą muszę pokonać
by płomień świecy
mógł zgasnąć...
LRD