O prozie, która mnie w_kurzyła
kończąc rytuał stękania nad sobą,
jak mi ciężko ruszyć ręką, jeszcze trudniej nogą,
koję duszę poezji wersami.
A dziś, dopadła mnie proza (!)
Proza życia - weszła frontowymi drzwiami.
Nie tak, żeby znienacka, z atakiem na mnie ruszyła,
( moja proza jest miła i dobrze wychowana).
Od jesieni, cicho, za szafą schowana,
nic złego nie robiła.... Czasem, by nabrać
powietrza świeżego, tylko głowę wychyliła,
Widywałam ją w koszu z bielizną do prania.
Maglowana być lubi, widziana więc bywała
(w rozmarzeniu rzewnym)
przy żelazku i desce do (wy)prasowania.
Nie czuła wszak komfortu lecz wchodziła
na półki z butami - tak dla sportu.
Pod sufitem, w rogu (zabrzmi to banalnie)
urządziła sobie warsztat - taką małą tkalnię.
Ostatnio aktywna, aż nadto, w kuchni była.
Nie dość - zaprosiła, koleżanki muszki,
co gromadnie się rozsiadły przy owocach,
zwiędłym koprze i na brzegu z cukrem puszki.
Urządzały przepychanki, aż w końcu rozsiadły
się na brzegu z sokiem szklanki.
Tak się tu zadomowiły i człowieku, bądźże miły.
Tym zuchwalstwem, proza życia przesadziła.
Poetycką duszę moją zwyczajnie w_kurzyła.
Zatem, obie moje panie, weźcie się za bary,
poetycko-prozatorskie zróbcie czary-mary.
Odsuniecie wszystkie szafy i komody
(pan poeta nie jest wszakże już tak młody),
zaglądniecie w każdy kątek i zrobicie tam
...porządek.
© Ewa Omiecińska