Bajka o świętych
Dziś o świętych coś napiszę
Chwilę z cnoty ich opiszę
Wrażliwości w szczerym słowie
Wszystko wierszyk ten opowie
Więc usiądźcie moi mili
I nie bójcie się tej chwili
Wszak to diabeł tylko grzeszy
Święty dobrem wciąż się cieszy
Bez obłudy żyje w cnocie
Palca też nie macza w błocie
Czysty żagiel maszt stawiamy
I wersami odpływamy
.
Święta żona zacna pani
U księżula na plebani
Na kolanach coś mruczała
Swą pokutę odprawiała
Po spowiedzi rozgrzeszona
Świętą wodą namaszczona
Lekka taka niczym ptaszek
Frunie prosto do kumoszek
Jak urodnie dziś wyglądasz
Młoda trzpiotka starej rzecze
Chłopów wszystkich oczy ściągasz
Spójrz ten z zezem zerka na cię
Ach frywolna tyś dziewczyna
Stara młodej się odpłaca
Zez mknie strzałą Kupidyna
W twoje jakże jędrne płuca
Wnet w rozmowę się włączyła
Trzecia dama co tam była
Jak modnisia wystrojona
Zmienia temat oburzona
Patrzcie kumy na gosposię
Co z plebana izby zerka
Nie chcę plotek... modły wznoszę
Wszak przebiera się tam miarka
Po co komuś mądrość taka
Bez urody... no i gustu
Co wciąż bredzi coś o ptakach
Wzlotach z wersów jedenastu...
I tak szczere słowa płyną
Że aż diabła diabli biorą
Trzasnął w stołu blat i rzecze
To obłudy teksty przecie
Choć do złego podszepty me
To wy zawsze wybór macie
Tu zaś biel z czernią miesza się
Coś wam powiem w tym temacie
Msza skończona wyście wyszli
Bóg tam został... kościół pusty
Czy dla niego żeście przyszli
Czy dla szpanu i rozpusty (!?)
~ Pióro Amora ~
© VIII.XII.MMXXIV