„Konopny wisior”
Po wielu bojach bardzo zażartych
Z torbą co wiele widziała zdarzeń
Nie mając złudzeń, nie mając marzeń
Zadumał się nad tym dziwnym światem
Konopny wisior stał się mu bratem
Wędrują ścieżką na pewne wzgórze
Czuł powiew wiatru na swojej skórze
Słońca promień nim zaszło za chmury
Zmęczonym wzrokiem spojrzał do góry
Zadumał się nad tym dziwnym światem
Konopny wisior stał się mu bratem
A inne ścieżki gdzieś poginęły
W mgle codzienności się rozpłynęły
Została jedna na wzgórze właśnie
A musi zdążyć nim słońce zgaśnie
Zadumał się nad tym dziwnym światem
Konopny wisior stał się mu bratem
Na wzgórzu drzewo samotne rośnie
I w jego cieniu robi się znośnie
Słońce nie pali pleców zmęczonych
Tu odpoczynek jest dla strapionych
Zadumał się nad tym dziwnym światem
Konopny wisior stał się mu bratem
Ze wzgórza spojrzał na widok w dole
Wyjął z kieszeni srebrne obole
Krok zrobił w dalszą drogę ruszając
Na nic nie bacząc i nic nie zważając
Pożegnał się z tym dziwnym światem
Konopny wisior stał się mu bratem