Rozgrzebanie
szukają ulgi, pocieszenia.
Wtulają ciało w ludzkie ciepło,
próbując je zagarnąć
tylko dla siebie.
Otulają się kocem,
piją kawę, herbatę,
gorącą czekoladę.
To wszystko, by uwolnić się,
od chłodu smutku.
Nie znam nikogo poza mną
(muszą to być skryci ludzie,
a może takich nie ma)
kto lubowałby się w tym zimnie,
rozgrzebując go jak spadłe liście,
by zobaczyć, czy dotrze
do żarzących się kości bólu.
Mój żal jest wierniejszy niż szczęście,
radzi, szepcze gorzką prawdę,
nie karmi lurą kłamstw radosnych,
wmuszając je jak w tuczne gęsi.
Ludzie lgną do siebie,
a na ich czołach + i -
wypalone podobno bezboleśnie.
Mnie życie rozmagnesowało,
tak jest bezpieczniej, lepiej.
I zero niby trzecie oko
pozwala pławić się w mądrości.
Przez chwilę widzę w oczach dusze,
lecz ludzie dzisiaj są nieswoi.
Boją się wzrok swój zwrócić ku mnie,
z lęku przed mym przebudzeniem
(oceniającym spojrzeniem)
Tak długo jak wierzymy s(zt)uce
tak długo pięt naszych nie kąsa.
Zatańczmy, patrząc w oczy diabła,
a może rzuci nam swój wieniec.
Ten wierszyk nie ma nawet puenty,
zupełnie zresztą jak me życie,
usiądę więc z Żalem na ławce,
by rozpad świata mierzyć cyrklem.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Urizen_stwarzaj%C4%85cy_%C5%9Bwiat#/media/Plik:Europe_a_Prophecy,_copy_D,_object_1_(Bentley_1,_Erdman_i,_Keynes_i)_British_Museum.jpg