O Nietoperzu, który Nie Chciał Fruwać
gdzie wiatr szeptem echo niesie.
Tu w dolinie z jaskiniami,
mieszkał Mroczek z rodzicami.
Chociaż fruwa - nie jest ptakiem,
tylko małym rudym ssakiem.
Bo ten berbeć, gdy jest mały,
z piersi pije mleczko mamy.
Drzewa - o nim głośno grzmiały,
że nie słucha swojej mamy...
Do latania nie ma chęci,
i z uporem głową kręci.
To nadzwyczaj dziwne zwierze,
jest banalnym - nietoperzem.
Gdy wieczorem spać idziemy,
wyfruwają gdzieś spod ziemi.
Wszyscy dawno odfrunęli...
a on przed jaskinia siedzi.
Patrzy smutny w ciemne niebo,
i pradawne sowie drzewo.
Nagle słychać - coś gruchnęło...
wypadł Puchacz z gniazdka swego.
Jak się później okazało,
skrzydło jego się złamało!
A gdy Mroczek to zobaczył,
zaraz wezwać chciał wikłaczy
Gdyżby skrzydło naprawili,
lecz ten Puchacz głośno kwili.
Ja chcę fruwać - lecz nie mogę,
więc ty ruszaj, prędko w drogę.
Sprowadź babcię i dziadziusia,
niech ratują swego wnusia.
Mroczek zerwał się do lotu
i pofrunął... bez kłopotu.
Tak przełamał wreszcie fobie,
i ma jedno teraz w głowie.
By ratować życie Sowy,
już nie mówi że się boi.
Wezwał wszystkich do pomocy,
chociaż było po północy.
Wnet przybyło ptaków stado,
poskładali skrzydło żwawo...
Puchacz z trudem zaczął fruwać,
a dziadkowie muszą czuwać.
Mroczek lata a strach znika,
czasem w locie kozła fika.
morał mi się taki zrodził:
Nieraz życie nie jest z kwiatków,
pełne wzlotów i upadków!
Zenek 66 Sielski