Tylko przystań
Ty grzejesz dłonie o kubek z herbatą.
Dziękuję cicho łaskawemu Bogu,
Że mogę patrzeć na Ciebie - Choć za to.
Mówisz tak z pasją o sprawach trywialnych,
O deszczu, korkach, o nowej sukience.
Ja w tych momentach, jakże nierealnych,
Chciałbym po prostu uchwycić Twe ręce.
Mur niewidzialny wyrasta na stole,
Ze słowa "przyjaźń" i słowa "kolega".
Więc gram swą, z góry narzuconą rolę,
Choć serce moje przez ten mur wybiega.
Pytasz o radę, gdy inny Cię zranił,
Leczę Twe serce, swoje własne krusząc.
I choć bym diabła za to wszystko zganił,
Milczę, by krzykiem Twych marzeń nie zruszyć.
Byłem o krok już, aby się odważyć,
Gdy wzrok Twój spotkał me oczy zmęczone.
Lecz uśmiech zgasł by pewnie na Twej twarzy,
Słowa zostały – na zawsze uśpione.
Jestem Twym cieniem, co wiernie wciąż kroczy,
Lecz światła Twego nie mogę zatrzymać.
Patrzę z miłością co dzień w Twoje oczy,
I muszę ból ten w milczeniu wytrzymać.
Bo lepiej mi być bezpieczną przystanią,
Gdzie możesz wrócić, gdy sztorm targa losem,
Niż stać być może bolesną otchłanią,
Gdy wyznam miłość drżącym, cichym głosem.
Wstajesz i rzucasz: "Do jutra", beztrosko,
Za drzwiami znika świat Twój w jednej chwili.
A ja zostaję z taką puentą gorzką,
Żeśmy się minęli, choć obok chodzili.
GrzesioR
24-11-2025

Wiersz Miesiąca
Zaloguj się, aby móc zagłosować na Wiersz Miesiąca.