Matka Boża z Guadalupe
ten wiersz jest o Tobie.
Chcę pisać o miłości,
którą kryjesz w sobie.
O tych przepięknych różach
pod Twymi stopami
I o Twojej opiece
nad wszystkimi nami.
Ty tulisz nas do serca,
pomagasz w potrzebie
Objawiasz się prostaczkom
i mówisz o niebie.
O Synu Twym, co czeka
na dusze zgubione,
By od wiecznego cierpienia
były ocalone.
Jesteś cudotwórczynią
i znakiem nadziei.
Opiekujesz się nami,
byśmy nie cierpieli.
Jesteś mamą nas wszystkich,
więc wołam do Ciebie
O Matko z Guadalupe,
módl się za nas w niebie.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Opowiem Wam historię
w tym prostym wierszyku,
O pewnym Indianinie,
co mieszkał w Meksyku.
Urodził się w połowie
szesnastego wieku,
Jako „Mówiący Orzeł”
w rodzinie Azteków.
Kiedy miał lat pięćdziesiąt,
spotkał misjonarza,
Co mówił o Jezusie.
To często się zdarza.
Przekonał ów misjonarz
również żonę jego
By wspólnie chrzest przyjęli
i Ducha Świętego.
Na chrzcie właśnie otrzymał
imię Juan Diego.
I tak odtąd zwracali
się wszyscy do niego.
Lubił nasz Juanito
chodzić do kościoła,
Choć długa droga wiodła,
przez góry i sioła.
Pewnego razu zimą,
gdy tak szedł przez góry,
Usłyszał świergot ptaków,
choć dzień był ponury,
Chłodny, bo w kalendarzu
był dziewiąty grudnia.
I sporo godzin jeszcze,
brakło do południa.
Zobaczył jasne światło,
a w nim Śliczną Panią,
W różowej tunice,
w błękitny płaszcz odzianą.
Powiedziała – Ja jestem
Dziewica Maryja.
Podejdź do mnie syneczku,
niech szczęście Ci sprzyja.
Jestem matką Jezusa,
Boga prawdziwego.
Chcę by wszyscy modlili
się tutaj do niego.
Idź zatem do biskupa,
powiedz co widziałeś
I, że tu na tej górze,
się ze mną spotkałeś.
Niech powstanie w tym miejscu
wspaniała świątynia
Gdzie będziecie się modlić
do mojego syna.
Przez moje wstawiennictwo,
bo ja wam pomogę
Jak przedstawicie prośby,
to pokaże drogę.
Poszedł posłuszny Juan
z Pani polecenia
Lecz biskup nie dał wiary
w jego doniesienia.
Powiedział, że dopiero
jak zobaczy znak
Uwierzy w objawienie
na wzgórzu Tepeyak
Wrócił zmęczony Juan
wieczorem do domu
Gdzie zastał chorego wuja,
co był bliski zgonu
Poprosił wuj Juana
by poszedł po księdza
Co namaści olejem
i duszę pożegna,
Kochał wuja Indianin,
więc szedł inną drogą
By nie spotkać Maryi.
Biegł noga za nogą.
- Dokąd biegniesz mój synku
– usłyszał wołanie
Nie martw się o wujka,
on zdrów z łóżka wstanie.
Byłam dzisiaj u niego
i go uzdrowiłam
Zapamiętał me słowa,
kiedy go leczyłam
Chciałabym byście tutaj,
tak mnie nazywali
Matka Boża z Guadalupe,
a to was ocali.
Idź teraz na tę górę
i pozbieraj kwiaty
Zanieś je biskupowi
zawinięte w szaty.
Powiedz mu że to właśnie,
znak jest od Maryi
Ja sama je ułożę,
a płaszcz miej na szyi.
Tak też Juan uczynił,
choć zimny był grudzień
Znalazł przepiękne róże
po maryjnym cudzie.
Pozbierał wtedy wszystkie
do płaszcza swojego
I poniósł do biskupa,
by przekonać jego.
Stanął przed nim w pokorze,
ręce trzymał w górze.
Gdy z indiańskiego płaszcza
wypadały róże,
Cudowne, kastylijskie,
pachnące świeżością.
Pomimo, że na dworze
grudzień był z pewnością.
Zaskoczony był biskup,
a róże znikały.
W jakiś cudowny sposób
w płótno się wtapiały
Tworząc piękne oblicze
Najświętszej Panienki.
Na ayate Juana
powstał obraz święty.
Padł na kolana biskup
oraz domownicy
By adorować obraz
Maryi Dziewicy.
Po długiej adoracji
modląc się pobożnie
Położył go na ołtarz,
przenosząc ostrożnie.
Wieść o tak wielkim cudzie
rozeszła się wtedy,
A drugiego dnia obraz,
trafił do katedry.
W uroczystej procesji
brały udział tłumy,
A każdy kto go ujrzał,
mógł być z tego dumny.
Na wzgórzu powstał kościół,
jak chciała Maryja.
A większość Meksykanów,
dziś go nie omija.
Jest w nim cudowny obraz
Najświętszej Panienki,
A Juana niedawno,
ogłoszono świętym.
21-05-2022