Pizzeria Google
wybrałem numer dobrze znany.
Zdziwiony byłem, że w osobie
doradcy, głos był wirtualny.
Nie byłoby w tym nic dziwnego,
wszędzie dziś słychać takie głosy,
lecz mi powiedział coś takiego,
że dęba mi stanęły włosy.
- Co chcesz zamówić? Pyta szczery.
Czy to co zawsze? ...Tu zdziwienie.
Zawsze zamawiasz „cztery sery”,
a po tym będzie zatwardzenie,
albo biegunka. - dalej mówi.
Przy twoim zdrowiu nie polecam.
Sałatkę lepiej byś zamówił,
taką jak lekarz ci zalecał.
Przez chwilę aż zaniemówiłem.
Skąd ta maszyna tyle wie?
Przecież nikomu nie mówiłem
o tym co jadam, a co nie.
A już o zdrowiu, czy lekarzu?
Wszak to medyczna tajemnica.
Może mi powiesz adwersarzu,
po jakich szedłem dziś ulicach?
- Słyszę, że jest pan zaskoczony,
tym że dziś dbamy tak o pana.
Lokal ten został wykupiony
przez Google i jest to dobra zmiana.
A pańskie dane osobowe
przechowywane w internecie,
gdy klika pan na linki nowe
udostępniane są na świecie...
To co? Roszpunka z brokułami,
aby ciśnienie zmniejszyć trochę?
- Naprawdę dosyć mam czasami!
A skąd wiesz, że mam za wysokie?!
- Receptę widzę tu w systemie
i to niezrealizowaną,
a leki są na nadciśnienie
i na chorobę mi nie znaną.
- A, więc jest coś o czym nie wiecie!
Dość mam już tej inwigilacji!
Wyjadę! I tyle mnie znajdziecie.
- Znajdziemy.
Świat jest własnością korporacji.
...I jeszcze jedno panu powiem,
jeśli wyjechać by pan chciał.
Paszport się panu kończy w środę,
a dobrze by pan ważny miał.